Sielinko Wieczorową Porą 
Jako że kalendarz biegowy rządzi się własnymi prawami, w Sielinku noc świętojańską obchodziliśmy / wybiegaliśmy (niepotrzebne skreślić) w tym roku ciut wcześniej, bo już 15.06.2019. Nie zrażeni alertami pogodowymi o burzach, wiatrach i innych piorunach stawiliśmy się w mocnej i dziarskiej ekipie, chętni pobiegać i spędzić miło wieczór wśród innych biegowych towarzyszek i towarzyszy. A było ich całkiem sporo, bo uzbierało się ponad 160 osób! Z perspektywy debiutanta na tej imprezie mogę powiedzieć jedno – szukajcie mnie tutaj za rok, bo naprawdę warto! Ale od początku…
Zanim w ruch poszły silne łydki „doroślaków”, swoich sił spróbowały maluchy. I tutaj mieliśmy pierwszy powód do dumy, bo córka naszej klubowiczki Kamili wybiegała 3. miejsce na 400 m. Brawo Haniu! Serce rośnie, gdy nasze pociechy zdobywają kolejne trofea. Oby tak dalej i jak najwięcej!
Kilka minut po 21:00, wśród zapalonych rac, błyskawic i silnego momentami wiatru, zaczął się bieg główny. Deszcz nas ominął, więc mogliśmy podziwiać zjawiskowy zachód słońca, co pomagało podczas biegu, ponieważ trasa nie należała do łatwych – piach, kamienie, ciemny las, hasający wiatr dawały się we znaki. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo, co nie?
Postanowiłem, że jako nie znający trasy gołowąs, zacznę zachowawczo i zobaczymy co z tego będzie. Ku mojemu zaskoczeniu tempo od początku było dość żwawe, więc nie było za bardzo czasu delektować się pięknymi okolicznościami przyrody, tylko trza było ostro zapier… znaczy szybko biec:)
Około 5. km dogoniłem mojego klubowego kolegę – Leszka i tak we dwójkę cisnęliśmy dalej. Nie ukrywam, że szerokie bary Lecha pozwoliły mi biec w tunelu powietrznym i niczym maluch 126P za tirem SCANIA dogoniliśmy Tomka K. (też wielki jak tir IVECO) z zaprzyjaźnionego klubu biegowego TEAM BEROTU. Robiło się coraz ciemniej, na trasie mijaliśmy coraz więcej „patyczaków”, co oznaczało, że meta blisko. Około 400 m przed końcem postanowiłem ciut szarpnąć i urwałem się od moich dwóch tirów. Niestety kilkadziesiąt metrów przed metą skręciłem za wcześnie, co kosztowało mnie lekką stratę czasową. IVECO okazał się bystrzejszy i przekroczył metę przede mną. Na ostatnich metrach udało się co prawda wyprzedzić jeszcze tira SCANIĘ (musiałem uruchomić tryb nitro), ale przyznacie sami, że zgubić mapę przed metą to niezły obciach XD
Nie przeszkodziło to w utrzymaniu dobrego humoru (jest duża szansa granicząca z pewnością, że pomógł tutaj złoty gazowany izotonik), zwłaszcza, że dość pokaźne grono z naszego klubu wybiegało miejsca na podium. I tak: Asia Guzik w motywacyjnej asyście swojego niezawodnego mężulka Barta wbiegła na drugie miejsce wśród kobiet, a druga z naszych dziewczyn – Kamila, nie chcąc być gorsza od swojej córci, wywalczyła 2. miejsce w swojej kategorii wiekowej. Gratki dla Was, dziewczyny!!! Niezawodny jak zawsze okazał się również nasz ex-prezes Rysiu, który zdobył 2. miejsce wśród najstarszych uczestników, czyli M50. Tak się biega po siedemdziesiątce 🙂 No i jeszcze na koniec muszę wspomnieć, że 2. miejsce w kategorii M40 wyszarpał tir SCANIA, czyli nasz klubowy Leszek / Lechista. Brawo chłopaki! Moc silna jest w naszej biegowej rodzinie 🙂
Tak więc uśmiechnięci od ucha do ucha rozkoszowaliśmy się niesamowitym klimatem podczas losowania fantów, w której każdy wylosował jakąś zacną rzecz. Jak na moje, to nasza banda robiła chyba największy hałas wśród zebranych, ale wszystko z kulturą i pozytywnie. I tak ma być 🙂
Organizatorom z Opalenicki Klub Biegacza gratulujemy świetnie zorganizowanej imprezy i oczywiście widzimy się za rok 
Szymek