Te zawody, a raczej całe Grand Prix, umykały mi prawie cały rok pański. Pierwsza nieudana próba była w listopadzie 2020 r., ale z różnych powodów (choroba, konflikt czasowy z innymi imprezami biegowymi lub wiadomo co) wciąż nie udawało się wystartować. No i wreszcie dopiąłem swego! Dla porządku odhaczmy po kolei:
– Pogoda jak marzenie? Jest!
– Forma? Zawsze jakaś tam jest!
– Pozytywnie zakręceni ludzie, chcący sobie pobiegać wśród innych pozytywnie zakręconych? Obecni!
– Piękne okoliczności przyrody? No ba!
Zatem można zaczynać!
A zacząłem bardzo zachowawczo, z pokorą dla trasy, bo nasłuchałem się opowieści mojego znajomka z Poznania (pozdro Karolek!), który mówił mi – strzeż się podbiegu na 4. kilometrze, bo niejednego już tam sponiewierało. No więc cisnąłem swoje, a kolejne kilometry i kolejni biegusie zostawali za mną. Pętla 5 km, którą uskuteczniałem, oznaczała, że na Dziewiczą Górę wbiegaliśmy dwukrotnie. Pierwszy raz (3. km) jakoś specjalnie mnie nie zmęczył, więc dalej robiłem swoje, czyli podbiegi na równe tempo i trzymanie rytmu, płaskie odcinki na wyrównanie oddechu, zbiegi na maksa. Tam, gdzie inni asekuracyjnie zwalniali, ja ryzykownie się rozpędzałem. Dzięki temu budowałem przewagę.
Drugi podbieg (wspomniany 4. km) mocno dał mi odczuć, że tak łatwo tu nie będzie. Ale pomny doświadczeń z lutowego biegu w Lesznie, dałem radę. Wreszcie wdrapałem się na górę i puściłem wodze na ostatnim zbiegu, gdzie wyprzedziłem dziewczynę, która dawała z siebie wszystko i szła do odcięcia (jak się potem okazało – w ten sposób wywalczyła pierwsze miejsce OPEN wśród kobiet, brawo i należny szacun!), a potem nastąpiła upragniona meta.
Naprawdę cieszyłem się, że to już koniec (bo do wyboru było jeszcze 10 i 15 km) i spokojnie potruchtałem w stronę auta, gawędząc przy okazji z przemiłą panią ratownik (którą w tym miejscu chciałbym serdecznie pozdrowić).
I tu niespodzianka – sprawdzam wyniki online i okazuje się, że wydeptałem drugie miejsce OPEN i pierwsze w kategorii! Jak na razie zmiana kodu z czwórką z przodu mi służy:) Wyróżnienia co prawda nie dostałem, bo zasady tu takie, że dekorują tylko zwycięzców poszczególnych etapów, a kategorie będą pudłowane po całym cyklu (łącznie 6 biegów). Czyli pierwsze wyzwanie na czas roztrenowania już jest. Kolejny etap w listopadzie. Chyba nie muszę pisać, czy tu wrócę…
Mój dzisiejszy szczęśliwy numerek:
Grand Prix Dziewiczej Góry w Biegach Górskich 2021/2022, Etap I, dystans 5 km
Szymon Kuraś: 22:30, 2. (OPEN), 1. (M40)
Szymek / Dzik Górski