Długo czekałem na ten bieg, bo już na początku roku postanowiłem sobie, żeby moje RŻ na 5 i 10 km zostały w NT. 20 minut udało się złamać w sierpniowej edycji mojej ulubionej Przybij Piątkę. Pozostała dycha. I wkradła się niepewność. Czy będzie forma? Zwłaszcza że 2 tygodnie przed Chyżą, w Międzychodzie, nie było fajnie. Przekonywałem się, że tam przegrałem głównie z pogodą, ale mimo wszystko powinienem lepiej pobiec. Nie pozostało mi nic innego jak wykonać swoje na treningach i spokojnie czekać.
Dzień biegu zaczął się intensywnie już od samego rana. Przygotowanie znaków drogowych, zakup wody i drożdżówek, pomoc w biurze zawodów. Czas bardzo szybko zleciał i wreszcie nastała godzina startu. Plan był taki żeby trzymać się blisko balonika z cyferką 40, a potem spróbować go wyprzedzić. Ale jak zwykle bywa, bardzo szybko nastąpiła weryfikacja planu. Sygnał do ataku dał niezniszczalny Dario R, który razem z naszym młodym narybkiem Owidem dziarsko ruszył do przodu i już po 2 km balonik nr 40 został z tyłu. Tempo było tak szybkie, że po 5 km miałem już dość. Po 6 km Dario z Owidiuszem zaczęli mnie odstawiać, a ja zacząłem niebezpiecznie szybko tracić siły. Na 7 km dogoniła mnie banda z moim balonikiem i zacząłem wątpić, czy dam radę utrzymać się z nimi. Ale wtedy pomyślałem – motyla noga, nie po to harowałem na treningach przez ostatnie kilka miesięcy, żeby teraz się poddawać. Ostatkiem sił próbowałem nie zwalniać i utrzymać tempo balonika. 9 km było za mną – już blisko. Chłopak z balonikiem rzuca hasło: kto ma siły, ten urywa! To mnie ruszyło. Uwierzyłem, że mogę jeszcze nabiegać dzisiaj fajny czas. Uruchomiłem ostatnią rezerwę sił i dzida do przodu. Jesteśmy już na 3-go Stycznia, pytam balonika, czy jest zapas. On odpowiada – 40 sekund. Poczułem nowe siły, prawie to mam, tylko wytrzymaj. Skręcamy w lewo koło młyna. Kątem oka widzę Michała S., który drze się na całego: walcz do końca!!! Pozostaje spełnić jego życzenie. Sprint do odcięcia. Ostatnia prosta. Widzę licznik na mecie. Widzę jak sekundy uciekają, ale z przodu nadal jest 39! Wpadam na metę. 39:40. Mam to! Reszta jest historią…
Szymon K.